Recenzja filmu

Wciąż ją kocham (2010)
Lasse Hallström
Channing Tatum
Amanda Seyfried

Serce skowane

Otrzymaliśmy film z jednej strony boleśnie poprawny, z drugiej strony wzruszający i po prostu ładny.
Nicholas Sparks należy do ulubionych pisarzy Hollywoodu. I nie ma się czemu dziwić. Sparks z upodobaniem pisze o związkach międzyludzkich i miłości splecionej z twardą rzeczywistością. Historie te naprawdę ładnie wyglądają na wielkim ekranie i to przy stosunkowo niewielkim wysiłku ze strony twórców. I tak właśnie jest z "Wciąż ją kocham" – filmem, który przerwał serię zwycięstw "Avatara" w Stanach Zjednoczonych.

Obraz Lassego Hallströma to skomplikowana historia miłości skutej więzami powinności, w której centrum znajduje się dwójka młodych ludzi: John i Savannah. On wychowywany był przez ojca cierpiącego na zaburzenia autystyczne. Matka opuściła dom, kiedy był małym dzieckiem. Odmienność rodzica w zetknięciu z okresem dojrzewania wytworzyła mieszankę wybuchową. John znalazł jednak rozwiązanie: wojsko. Tam uspokoił się i kiedy wraz z Savanną spotykamy go po raz pierwszy, widzimy uroczego, wysportowanego, nieco porywczego młodzieńca. Jeden skok do wody wystarczył, by zwrócił uwagę młodej Savanny. Wkrótce między nimi rozkwita gorące uczucie. Niestety John musi wracać do jednostki. Czas i przestrzeń zdają się jednak nie mieć żadnego znaczenia, kiedy mają pewność, że za rok będą razem.

Jak jednak mawiają: "Chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o swoich planach". 11 września 2001 roku świat bohaterów, podobnie jak wielu Amerykanów, zmienił się raz na zawsze. John zamiast wrócić do domu, do Savanny, zaciągnął się raz jeszcze, by wraz ze swymi towarzyszami spełnić powinność wobec ojczyzny. Savannah robi dobrą minę do złej gry, bo też jak ma żyć w niepewności, czy jej ukochany przypadkiem nie został zabity. Ogień miłości nie gaśnie, ale niestety zostaje przyćmiony przez pożogę zagrażającą wszystkim.

"Wciąż ją kocham" ma w sobie wszystko to, za co ludzie kochają historie Sparksa: bohaterów, którzy wzbudzają empatię, piękne, a przy tym bardzo prawdziwe potraktowanie relacji międzyludzkich oraz miłość, o jakiej marzą wszyscy, wszechogarniającą, lecz nie destrukcyjną, potężną, ale nie egoistyczną. Lasse Hallström po kilku kompletnie nieudanych obrazach, tym razem powstrzymał się od nadmiernej ingerencji w materię. W rezultacie otrzymaliśmy film z jednej strony boleśnie poprawny, z długimi klipami do rzewnej muzyki à la film niezależny, z drugiej strony wzruszający i po prostu ładny.

Oglądając Channinga Tatuma, dochodzę do wniosku, że wielkim aktorem to on już nigdy nie zostanie. Po prostu nie ma aż takiego talentu. Jednak w odpowiednich rękach potrafi zagrać bardzo poprawnie. Hallströmowi udało się wydobyć z niego iskrę prawdy, przez co John stał się człowiekiem z krwi i kości. Prawdziwą gwiazdą filmu jest jednak niesamowity Richard Jenkins w roli ojca Johna. Jego postać jest skromna, jego gra pozbawiona fajerwerków próżności, a jednak każda chwila jego obecności na ekranie to źródło silnych emocji. Co więcej, działa on jak katalizator. Przy nim wszyscy inni aktorzy wypadają lepiej. Może właśnie dlatego bardziej niż historia miłości Johna i Savanny zainteresowała mnie historia relacji ojciec-syn.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jest to jeden z wielu przypadków, w których widz ma ochotę uśmiercić Tego Kogoś, kto jest odpowiedzialny... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones